Magister (in blue jeans) Kasia?

"To co chcesz 

tu i teraz dzieje się.."

Jako że blogerki to istoty należące do specjalnego podgatunku Homo sapiens - 'chwalipiętus - komplementus' to ja dzisiaj, jako jedna z mniej wybitnych i skromniejszych przedstawicielek tej gromady również się czymś pochwalę. Kasia - specjalistka od mysich i ludzkich jąder (nie mylić z koneserką!), alkoholowy ekspert, a ostatnio także i znawczyni wątroby, w środę zakończyła swoją pięcioletnią, studencką przygodę. Wstała o 5:30, półprzytomna wykonała ekspresowy makijaż, ażeby przypadkiem nie przestraszyć komisji egzaminacyjnej swoją wyjściową twarzyczką, ubrała czarno-białą sukienkę, białe szpile i poleciała bronić tytułu magistra biologii. Skoro nie czytacie o mnie na Pudelku, jako o szalonej blogerce i studentce, której nie udało się zdać ostatniego w studenckim życiu egzaminu i w ramach odreagowania, zamiast rzucania się z mostu okradła Zarę w Galerii Krakowskiej, to znaczy, że wszystko poszło dobrze. Nawet baaardzo dobrze, bo na dyplomie znajdzie się piękna piąteczka. Póki co, szczęście się mnie trzyma. Udało mi się ujść z życiem podczas długodystansowego biegu w szpilkach na tramwaj, choć przez ułamek sekundy już widziałam siebie i moją maxi spódnicę pod kołami szalonego kierowcy niebieskiego skutera. Dziś przykładowo trzykrotnie zostałam obstrzelana kałomoczem przez niezidentyfikowany obiekt latający. Wczoraj też mi się to zdarzyło. Jeżeli w kolejnych dniach pójdzie mi tak dobrze, myślę, że nawet uda mi się wybrać na wakacje, dolecieć na miejsce w całym kawałku, bez jakiejkolwiek katastrofy, a może nawet i blogersko zaszaleję i.. założę Instagrama.

top - no name, spódnica - second hand, sandały - McArthur

zdjęcia: Adi :*