Mój cudowny i niepowtarzalny Mąż w tym roku zaplanował urodziny trwające od środy do niedzieli. Jeżeli myślicie, że w naszym przypadku to coś niesztampowego i totalnie wyjątkowego to muszę Was sprowadzić na ziemię, niestety jesteście w błędzie. Każdą kolejną rocznicę upamiętniającą cud narodzin osobnika, który obecnie zwie się małżonkiem mym traktujemy z należytym i bezwzględnym szacunkiem. Tak, jak w przypadku tradycyjnej imprezy rodem z "Warsaw shore" w słowniku mojej drugiej połówki, określenie biesiady urodzinowej również istnieje w wersji before party, party i kilka gatunków porywających after party. Z racji tego, że na wynajęcie wiejskiej remizy było już za późno, postanowiłam, że wezmę sprawy w swoje sprawne rączki, zbiorę w sobie wszystkie pokłady kreatywnej energii i na bankiet otwierający niekończącą się historię pod tytułem "urodziny", jak na idealną żonę przystało wymyślę coś fajowego, powołując się na młodzieżowy slang po prostu w dechę!
Z samego rana sprawnie i szybko przeobraziłam się w czarodziejkę z Księżyca, zamówiłam rozganiacze chmur od pana Putina i zaczęłam sekretną misję. W ruch poszła:
- girlanda urodzinowa
W tym punkcie przemówiła do mnie wyżej wymieniona odkrywcza i kreatywna dusza. Przygotowałam projekt do druku z napisem "Wszystkiego najlepszego", moje małe rączki skrupulatnie, kreska po kresce wycięły szablon, skleiły, a nawet i powiesiły w ogrodzie!
- balony
(toż to urodziny!)
- kosz piknikowy
- skrzynka drewniana na owoce
występująca w tym urodzinowym raucie w roli stolika
- kilka innych gadżetów, które mój Mąż określiłby mianem "pierdółek"
Po odhaczeniu części estetycznej, zakasałam rękawy i przygotowałam piknikowe menu:
- muffinki cytrynowe z malinami ozdobione własnej roboty chorągiewkami
(z przepisu jedynej i niezastąpionej Kwestii Smaku)
Recepturę na owe cudo znam prawie na pamięć. Prawie, w tym przypadku jest słowem odpowiednio i jak najbardziej świadomie dobranym. W ferworze walki, pomiędzy żwawo wyskakującym z garnka makaronem, a zewsząd rozsypującą się mąką zapomniałam dodać (bagatela!) 150 g cukru. Na szczęście w porę naprawiłam swój błąd. Instynkt żony wziął górę, choć wizja Męża jedzącego okrutnie niesłodkie babeczki była równie kusząca.
- spaghetti
w wersji light zielonej - z okropnym, gryzącym, wręcz połykającym swe ofiary w całości
i niejadalnym szpinakiem z serkiem feta i pestkami dyni + wariant dla Męża, czyli zdecydowanego mięsożercy
- kompot z owoców
Jednogłośnie uznaję, że próba wejścia w świat organizatorów imprez plenerowych zakończyła się zwycięstwem. Mąż się nie otruł. Nie umarł też na zawał serca z zaskoczenia, co mogłoby być równie spektakularne jak impreza urodzinowa w ogrodzie.
o wow, rewelacja! Cudowna z was para i przekochany mąż! :)
OdpowiedzUsuńGdzie pracujesz na co dzień?
OdpowiedzUsuńNiestety nie jako event manager, bo wtedy organizacja (choć to za dużo powiedziane) tego typu urodzinowego pikniku byłaby zdecydowanie sprawniejsza i na pewno efektowniejsza. :) Jestem po studiach biologicznych, zatem zupełnie inna branża. :)
UsuńOjaaa.. ale cudownie! *.*
OdpowiedzUsuńSiostryAndrzejewskie
Wygląda to pysznie i cudownie <3
OdpowiedzUsuńMuffinki mogę wysłać gołębiem! ;)
Usuńale pięknie !
OdpowiedzUsuńgdybym była Twoim mężem, piałabym z radości na tak godne uczczenie dnia własnych narodzin :) super wyszło! i tylko zazdrość bierze, że zawsze masz takie fajne pomysły ;) ;P
OdpowiedzUsuńAnia, jeszcze nic straconego! Kolacja przy świecach, oświadczyny i będę Ci robić takie urodzinowe pikniki. ;)
Usuńdziękuję:)
OdpowiedzUsuńwyszło pięknie! spisałaś się na medal:)
też takie chce ! mam urodziny na wakacjach więc może jakoś podsunę swojemu chłopakowi Twój blog ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga izabiela.pl
Tylko musisz zaznaczyć swojemu chłopakowi, żeby zamiast przemieniać się w czarodziejkę z Księżyca, wybrał wersję bardziej męskiego superbohatera. ;)
UsuńJaki świetny pomysł, marzą mi się takie urodziny *.* Super to wygląda! :)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł :)
OdpowiedzUsuńTo czarodziejka z księżyca ma konszachty z Putinem? Nie widziałam... O_O
OdpowiedzUsuńW imieniu księżyca, wszyscy byli zadowoleni ;)
Szalenie miłe są takie niespodzianki, choć ze mnie raczej wiedźma-nihilistka i sama nie obchodzę urodzin, to organizować bliskim uwielbiam i to z pompą! :D
Ja też uwielbiam organizować urodziny bliskim, ze swoimi nie mam już takiej radochy. :)
UsuńŁo mamuniu! A ja mojemu książkę kupiłam i lody:D;))
OdpowiedzUsuń100 lat dla małżonka!!! Szczęściarz! Taka żona mu się trafiła!
Kasiu, dawno Cię nie widziałam! Ostatnio mignęłaś mi na fejsie, a zanim zdążyłam zajrzeć, to się rozchorowałam...
Fajnie, że znowu blogujesz:)))
Ale super! :)
OdpowiedzUsuńto chyba nierealne! nie można zrobić wszystkiego tak ładnie :O
OdpowiedzUsuńAch, ja to wszystko podkradam i przenosze na wlasne podworko. W prawdzie podobne urodzinki urzadze raczej coreczkom, niz Miskowi (8 marca to zazwyczaj srodek zimy ;)), ale pomysl na piknik jest swietny :)!!!! Te pierdolki wygladaja wspaniale :)!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że pomysł się spodobał. :)
Usuńbardzo inspirujący wpis:) pozdrawiam serdecznie:)!
OdpowiedzUsuńswiatwkolorzeblond.com
hhheeem. thanks for all the info you have shared, all very useful and beneficial. I especially in traditional Indonesia. I also have info interesting and nice. among them the following:
OdpowiedzUsuń=========
obat miom
obat miom
obat miom
obat miom
obat miom
=========
Świetnie to wygląda! Fajnie jest mieć urodziny w lecie, takie pikniki to świetna rzecz:)
OdpowiedzUsuńU nas takie coś nie przejdzie (luty i listopad), może u kwietniowych dzieci się uda.
Piknik i urodziny to coś, co przynajmniej u mnie nie idzie w parze, ponieważ moje urodziny są w listopadzie, więc pogoda niestety na to nie pozwala, ale moja kruszynka urodziła się w czerwcu, także będę mogła takie przyjęcia chociaż dla niej organizować. Ostatnio odkryłam taką markę jak la millou, więc mogę kupować dla niej takie ubranka. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńinternet dolabuy.ru passez sur ce site Web Prada Dolabuy obtenez plus répliques de sacs de créateurs bon marché
OdpowiedzUsuńJednogłośnie uznaję, że próba wejścia w świat organizatorów imprez plenerowych zakończyła się zwycięstwem. Mąż się nie otruł. Nie umarł też na zawał serca z zaskoczenia, co mogłoby być równie spektakularne jak impreza urodzinowa w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńwholesale blank clothing
wholesale blanks
Taki piknik to świetna okazja na spędzenie czasu z bliskimi i to na łonie natury. Jak tylko pogoda dopisuje to wiadomo, że warto korzystać. A wcale wiele nie trzeba naszykować, troszkę smakołyków, potrzebne talerzyki, sztućce, kubki można zamówić z powodzeniem na https://vi-go.eu/pl/ . Mają także serwetki i inne akcesoria piknikowe. Sprawdzony producent, dobre ceny, sprawne dostawy. Zero obaw przez zakupami w ich sklepie.
OdpowiedzUsuń