Znacie to uczucie, kiedy u progu Waszych drzwi z niezapowiedzianą wizytą pojawia się teściowa, a Wy bez najmniejszego cienia zawahania, bez niepohamowanej chęci ukrycia się akurat w tej chwili przed całym światem otwieracie wrota Mamusi, a Jej oczom ukazuje się Wasze perfekcyjne mieszkanie - królestwo czystości, ładu i harmonii? No, ja też nie znam. Choć jeszcze do niedawna miałam złudzenia. Po moim małym móżdżku krążyła myśl, że gdyby taka oryginalna niespodzianka w wykonaniu teściowej, koleżanki czy kogokolwiek innego (grunt, że ma posiadać pierwiastek totalnego zaskoczenia) akurat mi się przytrafiła, na pewno nie miałabym chrapki na to, by otworzyć awaryjną zapadnię z napisem "ratuj się, kto może", teleportującą mnie, moje brudne gary i nieposprzątany, zakurzony telewizor w kraj mlekiem i miodem płynący. Przecież wody na herbatę nigdy nie przypaliłam, tylko raz w życiu zepsułam żelazko, choć ostatecznie można by to podciągnąć pod złośliwość rzeczy martwych, znam sposób na panoszące się w domu mrówki (jedynie muszki owocowe nagminnie rzucają mi kłody pod nogi) i raptem sporadycznie, w szale emocji podczas kręcenia kolejnego odcinka z cyklu "Obiad Express" rzucę do Męża wierszem "NIE MÓW DO MNIE TERAZ!". Złudzeniami żyłam długo. Aż do pięknego, wrześniowego poranka. Wtedy to czarę goryczy przelało znalezienie bożonarodzeniowego obrusu do spółki z kolorowymi, brokatowymi bombkami w miejscu powszechnie znanym jako składowisko rzeczy nieużywanych (lokalizacja według GPS wskazuje na dawno zapomnianą strefę - za narożnikiem). Wiem jedno, owe znalezisko jest niegodne perfekcyjnej pani domu. Sam fakt istnienia takiego kącika, bynajmniej nie zabaw dla dzieci, do którego z lękiem podchodził nawet mój pies jest wyraźnie nieprzyzwoite! Obawiam się też, że z powodu słów powszechnie uznanych za obraźliwe, użytych podczas odgruzowywania przestrzeni za sofą, musiałabym nawet opuścić dom "Projektu Lady".
zdjęcia: niezmienny od roku Mąż
Hahaha pięknie opisane. Lepiej bym tego nie ujęła, ale no tak to już w życiu jest, że coś gdzieś rzucimy, o tym zapomnimy, a potem ktoś inny (najgorzej jak gość czy "wizytator") znajduje to za nas :D
OdpowiedzUsuńTak Po Prostu BLOG
piękna jak zawsze!!! :* Co ciekawe, u nas takich miejsc jest kilka (za narożnikiem, na pralce, w koszu "na torebki" itd.) i dopiero jak zapowiada się poważniejsza wizyta gości (czyt. rodziny) następuje włączenie trybu "turbo". I wtedy nie ważne, czy noc, czy wczesne rano, nagle widzę wszystko bardziej wyostrzone i powiększone i powtarzam tylko jedno "od teraz zawsze będzie tu już tylko porządek"....jasne... czyste szaleństwo :D
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam! Wtedy szybka dezaktywacja miejsc wyraźnie niebezpiecznych dla zdrowia, i życia zaproszonych gości. ;)
UsuńFajna stylówka!!! A zdjęcia bardzo klimatyczne...:)
OdpowiedzUsuńAkurat ja nigdy nie byłam ani nie zdołałam być perfekcyjną panią domu;) Ani nawet nie miałam zamiaru się do tego przymuszać;)
A moja teściowa od początku widziała, że perfekcyjnej synowej mieć nie będzie;)
Ale mam mądrą teściową - widzi, że po 22 latach małżeństwa jej syn jest szczęśliwy, pomimo tysięcy przypalonych potraw, więc nie narzeka;))
Bądż sobą:))
Moja Teściowa to też bardzo mądra kobieta. Zresztą nie musi być perfekcyjnie, żeby było fajnie, prawda? Zmagazynowana za narożnikiem bombka w towarzystwie świątecznego obrusu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a obiad czasami może być za mocno doprawiony. ;)
UsuńHahaha😂 Ja też nie znam niestety tego uczucia, choć długo wierzyłam, że będę się tak właśnie czuła i zachowywała z każdą wizytą mojej teściowej he! Nic bardziej mylnego. Z całym szacunkiem do wszystkich teściowych nieperfekcyjnych pań domu, zawsze przychodzą nie w porę ;p Cóż... Kasiu, uwielbiam Twoje posty- zawsze śmieję się do łez! I tym razem, z uśmiechem na twarzy, pocieszę Cię... Każda z nas ma w swoim domu taką przysłowiową, nieschowaną, świąteczną bombkę ;) Całusy :*
OdpowiedzUsuńO, dzięki, teraz jest mi zdecydowanie lepiej ze świadomością, że nie jestem osamotniona!
UsuńNa całe szczęście ani Teściowa, ani przyjaciółka, ani nawet Mąż nie zapuszczali się w tajemnicze rejony za narożnikiem, kryło się tam wiele skarbów, które jedynie ja mogłam odkryć i.. unieszkodliwić. ;)
świetne zdjęcia:) pięknie wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńhttp://fashionmakeup-czarnulaxyz.blogspot.com/
A tam teściowa, ważne, że mąż zadowolony :)
OdpowiedzUsuńU mnie składowiskiem rzeczy nieużywanych jest miejsce pod łóżkiem - wrzucam tam wszystko, na co nie mogę znaleźć miejsca gdzieś indziej ;)
OdpowiedzUsuńChętnie poznam sposób na panoszące się mrówki :D
Potraktowałam je w straszny sposób, zapewne będę się smażyć w piekle, aleee najpierw użyłam proszku do pieczenia, w miejscach, gdzie przebiegały szlaki ich wędrówek, a później zastosowałam proszek na mrówki Bros, bodajże. Bo to zła kobieta była!
UsuńDziękuję za odpowiedź! Na razie po dawce jakiegoś specjalnego żelu na mrówki się uspokoiły, ale boję się, że to cisza przed burzą ;)
UsuńMasz bardzo lekką rękę do pisania, zauważyłam to już bardzo dawno temu i to w Tobie kocham ♥ Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła poznać Cię osobiście ♥
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję ślicznie, jest mi bardzo miło! tutaj akurat cierpiałam na delikatny brak weny, to chyba przez tą okropną aurę za oknem! ;)
UsuńŚwietny, zabawny post i bardzo ładne zdjęcie :-) Pozdrawiam serdecznie Angela
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, zabawnie, lekko i mądrze :) A obrus i bombki będą za chwilę jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńI super zdjęcia robi ten młdy stażem mąż :)
Pozdrawiam, Ola
http://lumpola-style.blogspot.com/
Takie składowiska są zmorą... Tym bardziej, że rzeczy pojawiają się tam nie wiadomo skąd ;-) Pół biedy, jeśli jest to tylko szuflada z drobnymi "gratami", albo kilka rzeczy, które szybko można schować w przypadku wizyty gości....
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
wow piękne zdjęcia;)))
OdpowiedzUsuńU mnie są dwa etapy : albo wywalone na wszystko, nie mam czasu, posprzątam kiedy indziej, mam lepsze zajęcia i rzucam się w wir, a potem nadchodzi załamanie, że jak to, że nieposprzątane, że tyle kurzu, tyle sierści... Staram się z tym walczyć, no bo halo ja tutaj mieszkam, żyję śpię, jem i nie robię wszyskiego w idealnym, instagramowym porządku! :))
OdpowiedzUsuń